Czy w przyszłości człowiek zostanie zastąpiony przez wirtualnego pracownika? Polska firma uważa, że tak, i rusza z nim na podbój Tajwanu.
Konsultant, sprzedawca lub agent, który nigdy się nie męczy, jest kompetentny, na każde zawołanie, a przy tym zawsze uśmiechnięty i wypoczęty, a do tego może pracować przez całą dobę i nie żąda za to podwyżki, ani też nie grozi strajkiem. Tacy pracownicy już istnieją i można ich wynająć w polskiej firmie InteliWise, która opracowała technologię wirtualnej obsługi klienta przez awatarów, czyli wirtualnych pracowników.
Choć awatarów nie wymyślili Polacy, to właśnie polscy inżynierowie zaoferowali najlepszych jakościowo wirtualnych doradców, dzięki którym internauta poprzez naturalny dialog z nim ma kontakt ze stroną www. Każdy przedsiębiorca może w kilka minut stworzyć takiego pracownika, nadając mu imię i nazwisko, kolor włosów, fryzurę, kolor oczu, wzrost, wagę, sylwetkę, ubranie, płeć oraz inne cechy psychofizyczne, wpływające na zachowanie awatara, który będzie służył radą osobie odwiedzającej stronę www w czasie jego nieobecności lub po godzinach pracy.
Na świecie nie brak firm, które są producentami zaawansowanych technologii. InteliWise jest światowym liderem w rozwoju oprogramowania optymalizującego proces obsługi klienta i sprzedaży online i jako pierwsza na świecie uruchomiła portal oferujący wirtualnych pracowników. Wybór obszaru Azji też nie jest przypadkowy. Poprzedziły go szczegółowe badania. W ich efekcie okazało się, że ten kontynent jest miejscem, w którym wszelkie nowinki technologiczne przyjmują się najszybciej, nim zaakceptuje je reszta świata. Ponadto za Azją przemawiają tradycje i przyzwyczajenia konsumentów odmienne niż w Europie czy USA. Z różnych badań wynika, że internet dla średnio 30% młodych mieszkańców Azji jest ich drugą częścią życia. Oni też dokonują najwięcej transakcji online. Tendencja będzie – według ekspertów – rosnąca. Dlatego też wiele firm w Azji tak buduje swoje www, by maksymalnie ułatwić użytkownikowi dotarcie do najbardziej potrzebnych informacji o swojej firmie i jej ofercie.
Zdaniem Marcina Strzałkowskiego, prezesa zarządu InteliWise, to najlepszy moment na ekspansję na ten rynek. Zmienia się wszystko, a rynek potrzebuje coraz to doskonalszych narzędzi sprzedaży i obsługi klienta. – Tajwan, Chiny, Indie to kraje, które obecnie kreują trendy w tych obszarach na dziś i przyszłość i należy tam być – mówi Strzałkowski. – Dlatego też jako pierwsi na świecie zaoferowaliśmy technologię, wykorzystującą sztuczną inteligencję do stworzenia inteligentnych awatarów, które mogą prowadzić rozmowę z użytkownikami Second Life bez obecności ich użytkownika – dodaje prezes.
Centrum awatarów
Za ekspansją na rynek tajwański, a szerzej azjatycki, przemawiają liczby i opracowania statystyczne różnych agend krajowych i międzynarodowych. Z nich wynika jasno, gdzie już jest i na pewno będzie w przyszłości zagłębie operacji online. Przykładowo z przeprowadzonych badań rynku usług internetowych przez Master Card wynika, że handel w sieci rozwija się najbardziej dynamicznie w Azji Wschodniej i Południowej. Obecnie najwięcej transakcji online dokonują Japończycy, a najwięcej w przeliczeniu na głowę Singapurczycy (770 dol.) oraz Koreańczycy z Korei Południowej (707 dol.). Zdaniem ekspertów z Master Card, od 2010 roku najwięcej na zakupy w internecie będą wydawać Chińczycy. Szacuje się, że liczba aktywnych klientów w sieci w Chinach wyniesie 480 mln konsumentów, zaś wartość wszystkich dokonanych tam transakcji nie będzie mniejsza niż 1,4 biliona dolarów. Szacunki te, choć zachwycają, to nie pokazują całego stanu rzeczy. Jak podkreśla Strzałkowski, na rynku istnieje wiele kanałów dostępu do klienta, ale tylko nieliczne z nich są bardzo efektywne. Do tego dochodzi jeszcze szybkość zmian narzędzi oraz ewolucja tradycyjnych. Automatyzacja obsługi klienta online w krajach Azji jest co najmniej o połowę wyższa niż w EU czy USA. Pełen obraz potencjału rynku azjatyckiego otrzymuje się dopiero wówczas, gdy uwzględni się jeszcze użytkowników sieci. Liczba internautów w samych tylko Chinach kontynentalnych i na Tajwanie przekroczyła już 250 milionów, wyprzedzając USA, i wzrasta o kilka procent rocznie. Z kolei liczba użytkowników szybkiego internetu na Tajwanie wynosi blisko 80%. – Dlatego Tajwan, z językiem chińskim i bogatą kulturą wykorzystania awatarów, jest dla nas kluczowym rynkiem, na którym chcemy testować, optymalizować i rozwijać nową aplikację – informuje prezes Strzałkowski. – Dzięki utworzeniu na Tajwanie spółki z siedzibą w Tajpej ułatwiamy współpracę z lokalnymi partnerami, co jest na tym rynku fundamentem sukcesu – dodaje prezes.
Na początek InteliWise chce zainwestować kilkaset tysięcy dolarów, które przeznaczy na utworzenie na Tajwanie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością oraz portal z aplikacją do tworzenia wirtualnych pracowników. – To są wydatki minimalne, by można tam było zaistnieć i szukać dużego inwestora na rynku tajwańskim, który byłby też naszym partnerem na rynku chińskim – mówi Marcin Strzałkowski. – A jest o co walczyć. Tylko na samym Tajwanie jest ponad milion małych i średnich przedsiębiorstw oraz firm typu SOHO. Mały biznes dzięki serwisowi będzie mógł teraz uruchomić interaktywną aplikację wideo na swojej stronie internetowej, zapewniając całodobową obsługę klienta, której zakres zależy od tego, co się zaprogramuje – dodaje dalej prezes. Zdolność operacyjną na Tajwanie spółka chce osiągnąć jesienią tego roku.
Przepis na Tygrysa
Dlaczego Tajwan? – Chiny, Tajwan, Indie czy Korea znane są z tego, że są potentatami w produkcji i eksporcie elektroniki, sprzętu AGD, telefonów komórkowych i innych produktów, ale żaden z tych krajów nie eksportuje myśli technologicznej. Wszystkie produkty IT, serwisy internetowe lub www to są kopie lub klony stron, które zostały wytworzone przez kogoś innego – wyjaśnia prezes. – USA są pierwszym krajem na świecie, który szybko zrozumiał zasady współpracy gospodarczej i handlowej między Chinami, Tajwanem a swoim rynkiem. Firmy amerykańskie są świadome, że jedyne, co można wyeksportować do tych krajów – poza surowcami – to właśnie myśl technologiczna – mówi dalej Marcin Strzałkowski.
Wejście na rynek tajwański, a w przyszłości na chiński, nie ma na celu ścigania się polskiej spółki z firmami amerykańskimi. USA zajmują pierwsze miejsca na świecie w tworzeniu i sprzedaży oprogramowania dla przemysłu. Kolejne miejsca należą do Unii Europejskiej oraz Japonii. Do grona tego próbują dołączyć Chiny. Według raportu opublikowanego wiosną tego roku przez chińskie ministerstwo przemysłu i technologii informatycznych produkcja oprogramowania przemysłowego w Chinach z roku na rok rośnie – z 1,2% w 2000 roku do 8,7% w 2007 roku. Tylko w ubiegłym roku chińskie firmy wyprodukowały je za kwotę 84,5 mld dolarów, co daje Chinom czwarte miejsce na świecie. Na razie jest to produkt na rynek wewnętrzny, a zawarta w nich myśl techniczna jest jeszcze bardzo skromna. Dlatego, zdaniem prezesa Strzałkowskiego, świat zachodni może spokojnie konkurować z Chinami czy Indiami w zakresie myśli technologicznej.
Eksperci od rynku azjatyckiego dodają jeszcze jeden powód przemawiający za tym rynkiem. Azja to wiele krajów, ale region trzech języków: chińskiego, hindi i angielskiego. Nawet mieszkańcy takich krajów jak Wietnam czy Korea, nie wspominając o Japonii, znają pismo chińskie tak samo dobrze jak własne. Internauta w Azji nie ogranicza się w swoich poszukiwaniach jedynie do stron krajowych. Wspólnota językowa mieszkańców Azji w wielu krajach pozwala przeszukiwać strony z innych krajów. Stąd konkurencja ze świata realnego przeniosła się do sieci. Prosta www bez przemyślanych rozwiązań projektowych i użytkowych jest jedną z kilku miliardów i trudno do niej dotrzeć. – Rozumiemy to, i to właśnie chcemy wykorzystać w podboju rynku tajwańskiego, a później chińskiego – mówi prezes Marcin Strzałkowski.
Masz pytania dotyczące importu z Chin do Polski? Możemy Ci pomóc!
Nasz specjalista skontaktuje się z Tobą i udzieli wszystkich potrzebnych informacji.
W trakcie niezobowiązującej rozmowy telefonicznej możesz dowiedzieć się:
Wypełnij formularz, a skontaktujemy się z Tobą w ciągu maksymalnie 24h.