– Nie będziecie musieli instalować "zielonej zapory" na swoich komputerach – takimi słowami minister ds. technologii informacyjnej zwolnił mieszkańców Chin z najnowszego internetowego obowiązku. Czy to wielki odwrót chińskich cenzorów internetu – bo do tego głównie służyć miała kontrowersyjna zapora? Działacze na rzecz wolności w sieci nie mają złudzeń, że nie. A świat znów przypomniał sobie, że internet nie wszędzie znaczy to samo.
Czym jest „zielona zapora" okazało się w czerwcu, kiedy chińskie władze ogłosiły plan wyposażania wszystkich sprzedawanych komputerów w oprogramowania filtrujące pornograficzne treści w internecie. Szybko sprawdzono, że program zablokuje Chińczykom nie tylko pornografię, ale i ocenzuruje politycznie niepożądane treści. Dlatego kiedy kilka dni temu chińskie władze ogłosiły wycofanie się z kontrowersyjnego pomysłu, obudziło nadzieję, że to pierwszy wyłom w wirtualnym chińskim murze.
Organizacje walczące o wolność w sieci – m.in. Reporterzy bez Granic – przestrzegają jednak przed zbytnim optymizmem i przedstawiają drugą stronę medalu. Znosząc obowiązek instalowania zielonej zapory na prywatnych PC-tach, rząd chiński nie dał bowiem takiego wyboru właścicielom komputerów działających w miejscach publicznych. Zielona zapora będzie więc działać w szkołach, kafejkach, urzędach. – W Chinach, gdzie kafejki internetowe są najpopularniejszym miejscem korzystania z sieci, zielona zapora to nadal niebezpieczne narzędzie cenzorów – alarmuje organizacja.
Więcej:
http://www.tvn24.pl/12691,1616290,0,1,czy-wirtualny-mur-kiedys-runie,wiadomosc.html
Zobacz także:
Chińczycy ocieplają się internetem
Trwa internetowy boom w Chinach
Masz pytania dotyczące importu z Chin do Polski? Możemy Ci pomóc!
Nasz specjalista skontaktuje się z Tobą i udzieli wszystkich potrzebnych informacji.
W trakcie niezobowiązującej rozmowy telefonicznej możesz dowiedzieć się:
Wypełnij formularz, a skontaktujemy się z Tobą w ciągu maksymalnie 24h.