Firmy chińskie działające w Polsce napotykają wiele problemów proceduralnych i prawnych. Starają się one znaleźć lokalnych partnerów na rynku budowlanym i tak zwiększyć swoje szanse w przetargach na konkretne projekty infrastrukturalne (jest to znaczący krok w porównaniu do wcześniejszych planów Chińczyków, aby działać zupełnie na własna rękę). Niestety komunikacja między stroną polską i chińską jest trudna.

Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji firma rezydująca w Polsce musi przedstawić raport i analizy centrali w Chinach, po czym długo oczekuje na odpowiedź. Proces decyzyjny jest rozłożony na wiele szczebli – tym bardziej w firmach budowlanych, które są przeważnie państwowe. Jest to często irytujące dla strony polskiej.  

Firmy chińskie nie potrafią odpowiednio oszacować kosztów realizacji projektów budowlanych w Polsce. Lokalni partnerzy często uskarżają się, że kosztorys przedstawiony przez chińską firmę  jest dwa razy wyższy od polskiego.

Największym problemem dla firm budowlanych – zarówno polskich, jak i chińskich –  stało się pozyskanie niedrogiej siły roboczej z krajów poza UE. Tani, chiński pracownik to już dzisiaj mit. Po realizacji wielu projektów na Olimpiadę w Pekinie rząd chiński planuje zagospodarowywanie zachodniej, biednej części Chin. Warto dodać tu niedawną tragedię jaką było trzęsienie ziemi w prowincji Syczuan. W związku z powyższym budowlańcy i doświadczeni inżynierowie będą nadal potrzebni w Chinach. Koszt ich pracy dzisiaj znacznie wzrasta i jest podobny do pensji polskiego pracownika. Zaletą pracowników z Chin ma być szybkość ich pracy. Chińczycy mogą pracować po 12h dziennie. Ale co na to Państwowa Inspekcja Pracy (PIP)?  Firmy budowlane obawiają się, że konkurenci będą nawzajem „donosić” na siebie.

Kolejny problem to biurokracja i zamiłowanie do dokumentów. Chińskie firmy podpisują wiele umów i listów intencyjnych ze swoimi partnerami, które są ważne dla centrali ale z których nic nie wynika. Polskie firmy tracą już cierpliwość…