Nie od dziś wiadomo, że Unia Europejska chroni swoich producentów oraz nakłada obowiązek kontroli jakości produktów dopuszczanych do obrotu handlowego. Ochrona rodzimych przedsiębiorców jest związana nie tylko ze stosowaniem środków taryfowych, takich jak zwiększanie stawek celnych na towary z tzw. Państw Trzecich, lecz także pozataryfowych, jak normy techniczne i sanitarne, reguły pochodzenia, nakłanianie innych państw do dobrowolnych ograniczeń eksportu, wymóg składnika krajowego. Komisja Europejska systematycznie wprowadza coraz to nowe normy dotyczące jakości.
Z jednej strony, standardy te ujednolicają wymagania dotyczące poszczególnych produktów, co służy konsumentom i podnosi konkurencyjność produktów. Z drugiej strony, normy są do tego stopnia wymagające, a ich wdrażanie kosztowne, że godzą w interesy importerów. Ze szczególną uwagą celnicy przyglądają się produktom sprowadzanym z Chin.
Wystarczą niewłaściwe proporcje oznakowania CE na tabliczce znamionowej maszyny, aby Urząd Celny nie wyraził zgody na dopuszczenie towaru do obrotu. Jeśli dodatkowo pojawiają się jakieś nieścisłości w raporcie z testów dla danego produktu, jest to wystarczająca podstawa do zatrzymania towaru.
Chińscy producenci rzadko zdają sobie sprawę z surowości europejskiego prawa gospodarczego, często wysyłają więc do Europy towary oznakowane w nieprawidłowy sposób, bez kompletnej dokumentacji technicznej, czy też wcale nie posiadające wymaganych certyfikatów.
Oprócz istniejących już systemów kontroli, co jakiś czas pojawiają się nowe. Od 1 czerwca 2008 roku będzie obowiązywał system rejestracji chemikaliów „Reach”(akronim angielskich słów „rejestracja i autoryzacja chemikaliów”). Ma on zmusić firmy do wprowadzania na rynek bezpiecznych substancji chemicznych. W Polsce działa wielu małych importerów i producentów substancji chemicznych, którzy będą podlegać obowiązkowi takiej rejestracji. Wystarczy, że wprowadzą oni na rynek tonę jakiejkolwiek substancji (jest tylko kilka wyjątków).
Nowe rozporządzenie obejmie np. importerów chińskich długopisów i flamastrów, ściereczek nasyconych substancjami czyszczącymi, kosmetyków i półproduktów kosmetycznych, producentów wszelkich mydeł, estrów lekkich alkoholi, środków powierzchniowo czynnych, etanolu itd.
Badania nad substancjami nie stanowią jedynego wydatku, z jakim muszą liczyć się firmy. Płatna będzie sama rejestracja – w przypadku małych i średnich firm ulgowa taryfa pozwoli na przeznaczenie na badania sumy od 120 do 21,7 tys. euro, w zależności od ilości sprowadzanej substancji. Problem polega na tym, że niewielkie firmy wypracowują za mało zysku, aby zatrudnić dodatkową osobę do obsługi „Reach”. Paradoksalnie, wprowadzenie tego systemu może więc doprowadzić do upadku wielu małych rodzimych firm.
Niedostosowanie się do nowych przepisów zaowocuje zakazem wwozu do Unii Europejskiej, a w przypadku gdy nielegalna substancja dostanie się do obrotu – grzywną lub więzieniem.
Od kilku miesięcy niełatwe życie mają także importerzy maszyn z Chin. Wobec wymogu oznaczenia CE, obowiązującego w całej Unii Europejskiej, przy zgłoszeniu do odprawy celnej należy okazać nie tylko deklarację zgodności. Na żądanie uprawnionych organów, takich jak PIP czy PIH istnieje obowiązek przedstawienia pełnej dokumentacji technicznej. W tych dokumentach musi być wykazana zgodność z tzw. Dyrektywami Nowego Podejścia, do których należy dyrektywa maszynowa. W przypadku większości maszyn zachodzi także konieczność udowodnienia zgodności z dyrektywą dotyczącą emisji hałasu w środowisku oraz z dyrektywą o kompatybilności elektromagnetycznej. Coraz częściej, szczegółowe dane z badań muszą być okazane już przy pierwszej kontroli. Do tej pory wystarczała sama deklaracja. Obecnie, większość maszyn nie spełniających w jakimkolwiek aspekcie wymagań zasadniczych, jest skierowywana do PIP-u lub PIH-u, który wydaje opinię na temat towaru. Do takiej opinii ustosunkowuje się UC, który dopuszcza bądź nie, towar do obrotu.
Chińscy eksporterzy często twierdzą, że ich produkt posiada oznaczenie CE. Nierzadko jednak okazuje się, że maszyna nie została poddana badaniom w zakresie zgodności ze wszystkimi wymaganymi rozporządzeniami, ale tylko z wybranymi. Certyfikat dostarczony przez chińską firmę wówczas nie wystarczy, gdyż organ kontrolny zaopiniuje taki towar negatywnie. Importerzy mają w podobnej sytuacji kilka wyjść, z których każde jest związane z koniecznością poniesienia nieprzewidzianych kosztów. Maszyny, które nie spełniają wymagań zasadniczych, muszą albo zostać poddane procedurze dalszego przetwarzania, albo zostać wydalone poza obszar celny Wspólnoty Europejskiej.
Warto pamiętać, że chińscy producenci eksportują nie tylko do Europy. Wielkim partnerem handlowym Państwa Środka są np. Stany Zjednoczone, gdzie oznaczenie CE nie obowiązuje. Znajomość europejskiego prawa gospodarczego jest wśród Chińczyków rzadkością, ponieważ priorytetem jest dla nich sprzedaż jak najtaniej wyprodukowanego towaru, a nie dbanie o zgodność z wymogami obowiązującymi na odległym kontynencie, który zresztą jest jednym z wielu rynków zbytu chińskich towarów.
Tymczasem nasz Urząd Celny, Państwowa Inspekcja Pracy oraz Państwowa Inspekcja Handlowa szczególną uwagę kierują właśnie ku towarom sprowadzanym z Chin. Warto więc zadbać o pełną zgodność ze wszystkimi obowiązującymi w Unii Europejskiej normami. Jest to ważne nie tylko w momencie odprawy celnej, ale także przy sprzedaży towaru. Kontrole ze strony wyżej wymienionych instytucji zdarzają się ostatnio coraz częściej.
Jagoda Sak
Masz pytania dotyczące importu z Chin do Polski? Możemy Ci pomóc!
Nasz specjalista skontaktuje się z Tobą i udzieli wszystkich potrzebnych informacji.
W trakcie niezobowiązującej rozmowy telefonicznej możesz dowiedzieć się:
Wypełnij formularz, a skontaktujemy się z Tobą w ciągu maksymalnie 24h.